Wszechświat rozszerza się w coraz szybszym tempie, a ta ewolucja, jak spodziewają się fizycy, doprowadzi kosmos do końca. Naukowcy nie wiedzą do końca, jak ten koniec będzie wyglądał, ale mają mnóstwo pomysłów. W książce Koniec wszystkiego, astrofizyk teoretyczny Katie Mack przedstawia te ponure możliwości. Ale daleka od przygnębienia, relacja Mack łączy w sobie szacunek dla cudów fizyki z niepoważnym poczuciem humoru i rozbrajającą dawką szczerości.
Niektóre potencjalne finały są gwałtowne: gdyby ekspansja wszechświata uległa odwróceniu, kosmos zapadłby się do środka w Wielkim Zgniłocie, niezwykle energetyczne fale promieniowania zapaliłyby powierzchnie gwiazd, eksplodując je. Inna wersja końca jest cichsza, ale nie mniej przerażająca: Ekspansja wszechświata mogłaby trwać wiecznie. Ten koniec, pisze Mack, „podobnie jak nieśmiertelność, brzmi dobrze tylko wtedy, gdy naprawdę się o tym pomyśli”. Niekończąca się ekspansja doprowadziłaby do stanu znanego jako „śmierć cieplna” – jałowy wszechświat, który osiągnął jednolitą temperaturę w całym swoim obrębie (SN: 10/2/09). Gwiazdy się wypalą, a czarne dziury wyparują, aż nie będzie już żadnych zorganizowanych struktur. Nic sensownego nie będzie się już działo, ponieważ energia nie może już przepływać z jednego miejsca do drugiego. W takim wszechświecie czas przestaje mieć znaczenie.
Być może bardziej miłosierna niż czyściec śmierci cieplnej jest możliwość Wielkiego Rozdarcia, w którym ekspansja wszechświata przyspiesza coraz szybciej, aż gwiazdy i planety zostaną rozerwane, cząsteczki rozdrobnione, a sama tkanka kosmiczna rozerwana.
Te wszystkie potencjalne zakończenia znajdują się wiele miliardów lat w przyszłości – a może nawet znacznie dalej. Istnieje również możliwość, że wszechświat może się nagle skończyć w każdej chwili. Ten koniec nie byłby wynikiem ekspansji lub kurczenia się, ale zjawiskiem zwanym rozpadem próżni. Jeśli wszechświat okaże się fundamentalnie niestabilny, maleńka bańka kosmosu mogłaby przekształcić się w bardziej stabilny stan. Wówczas krawędź tej bańki rozszerzyłaby się na cały kosmos z prędkością światła, bez ostrze „enia zacierając wszystko na swojej drodze. We fragmencie przypominającym nieco opowiadanie Kurta Vonneguta, Mack pisze: „Może to i lepiej, że nie widzisz, że to nadchodzi”.
Znana już ze swojej ujmującej osobowości na Twitterze, publicznych wykładów i pisania popularnonaukowego, Mack ma dobrze wyćwiczone umiejętności komunikacji naukowej. Jej sugestywne pisanie o niektórych z najbardziej gwałtownych procesów we wszechświecie, zmieszane z jej oczywistą radością z niezgłębionej wielkości tego wszystkiego, powinno zarówno zadowolić długoletnich fanów fizyki, jak i zainspirować młodsze pokolenia fizyków.
Czytanie prozy Macka to jak uczenie się fizyki od genialnego, dziwacznego przyjaciela. Książka jest obsypana mnóstwem nieformalnych żartów: „Nie będę tego słodził. Wszechświat jest cholernie dziwny”. Czytelnicy znajdą się w stanie dobrodusznie przewracać oczami na niektóre głupie przypisy i nerdowskie odniesienia popkulturowe. Jednocześnie książka zagłębia się w szczegóły fizyki, dokładnie wyjaśniając ważne pojęcia, takie jak kosmiczne mikrofalowe tło – najstarsze światło we wszechświecie – i podejmując ezoteryczne tematy fizyki teoretycznej. Mack doskonale rozpoznaje miejsca, w których czytelnik mógłby się pogubić, i zamiast tego oferuje jasność.
Mack kontynuuje długoletnią tradycję zabawy wśród fizyków. W ten sposób utknęliśmy z nieco tandetnymi nazwami dla niektórych podstawowych cząstek, takich jak „urocze” i „dziwne” kwarki, na przykład. Ale wnosi też emocjonalną otwartość, która jest rzadkością wśród naukowców. Czasami wyraża się to w deklaracjach pisanych wielkimi literami o tym, jak niesamowity jest wszechświat. Ale innym razem pojawia się, gdy Mack czyni siebie bezbronną, rozmawiając z czytelnikiem o tym, jak bardzo denerwujący jest ten temat: „Staram się nie zaprzątać sobie tym głowy … końcem tego wielkiego eksperymentu istnienia. To jest podróż, powtarzam sobie. To jest podróż.”
Tak, to jest mroczny temat. Tak, wszechświat się skończy i wszystko, co kiedykolwiek się wydarzyło, od najdrobniejszych ludzkich dobroci po największe kosmiczne eksplozje, pewnego dnia zostanie wymazane z rejestru. Mack zmaga się z tym, co nieuchronny upadek wszystkiego oznacza dla ludzkości. Rozważając czasy ostateczne, możemy udoskonalić nasze rozumienie wszechświata, ale nie możemy zmienić jego losu.